Biblia: syn Abrahama i Sary: izaak: Biblijny mąż Rebeki: izaak: Biblijny ojciec Jakuba i Ezawa: izaak: Biblijny patriarcha, ojciec Ezawa i Jakuba: izaak: Biblijny patriarcha, syn Abrahama i Sary: izaak: Biblijny syn Abrahama i Sary: izaak: Biblijny syn Abrahama, ojciec Jakuba i Ezawa: izaak: Imię biblijne: izaak: Imię fizyka, który
Syn Abrahama i Hagar Syn Abrahama i Sary Syn Abrahama i Sary, mąż Rebeki Syn Abrahama, protoplasta Arabów Syn Adama i Ewy Syn Adama i Ewy, biblijny Syn Adama i Ewy, rolnik Syn Afrodyty, z eposu Wergiliusza Syn Agamemnona, brat Elektry Syn Agamemnona i Klitajmestry Syn albo córka w stosunku do swoich rodziców Syn Aleksandra II, cara Rosji
Hagar w Biblii. Była egipską niewolnicą żony Abrahama, Sary. Bezpłodna Sara oddała ją mężowi za żonę, aby urodziła mu potomka (podobny obyczaj był powszechny na starożytnym Bliskim Wschodzie, a w Biblii poświadczony jest także w historii Jakuba i jego żon [1] ). Będąc w ciąży, Hagar zaczęła odnosić się z pogardą do
Urodził się pod imieniem Abram w roku 1948 od Stworzenia, czyli około 1800 roku p.n.e. Jego ojciec miał na imię Terach, handlarz bożkami, a imię jego matki brzmiało Amatla. Miasto, w którym się urodził, nazywało się Cutha w Mezopotamii. W Torze miejsce narodzin Abrahama nazywane jest Ever-haNahar („Za rzeką”).
Ornament Kofferraum Mürrisch patriarcha biblijny syn abrahama i sary Melodie Präposition Nervenzusammenbruch. Biblijny.org - Podróże biblijne - Podróże Abrahama.
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. obejrzyj 01:38 Thor Love and Thunder - The Loop Czy podoba ci się ten film? Ofiarowanie Izaaka, Caravaggio Izaak (hebr. יִצְחָק Jic'chak – „śmiech") – patriarcha biblijny, syn Abrahama i Sary, mąż Rebeki,ojciec Jakuba i Ezawa. Biografia[] Bezpłodna Sara, żona Abrahama, zaszła za sprawą Bożą w ciążę i kiedy Abraham miał sto lat urodził się jemu Izaak. Kiedy Izaak dorósł dokuczał jemu jego starszy brat Izmael, syn Hagar. Sara nalegała aby Abraham wygnał Izmaela i jego matkę co uczynił. Bóg wystawił Abrahama na próbę. Nakazał aby udał się na górę Moria i tam złożył w ofierze Izaaka. Abraham zabrał ze sobą syna i dwóch służących. Przez trzy dni wędrowali. Kiedy byli na miejscu kazał swoim sługą poczekać. Powiedział, że z Izaakiem idzie złożyć ofiarę. Zbudował ołtarz na którym położył swojego syna. Anioł powstrzymał go od zabicia Izaaka. Abraham zobaczył w krzakach barana i to jego złożył w ofierze. Bóg stwierdził, iż nie chce ofiary z ludzi oraz, że Abraham przeszedł próbę. Abraham (przez służącego) sprowadził Izaakowi żonę ze swoich rodzinnych stron - Rebekę. Miał z nią bliźniaki: Ezawa i Jakuba. Kiedy Abraham zmarł w wieku 175. lat wraz z Izmaelem pochował go w pieczarze Makpela obok Sary. Gdy Izaak, wraz z rodziną przybył na ziemie Abimeleka, by uciec przed głodem, jaki zapanował w jego krainie, przyjął go tam król gościnnie, pomny na swą przygodę z Bogiem Abrahama. Widząc jednak, jak Bóg troszczy się o Izaaka, stał się król zawistny wobec swego gościa. Izaak to spostrzegł i odszedł do miejsca zwanego Wąwóz (Wadi Gerar), leżącego niedaleko ziem Gerary. Tam dwukrotnie, podczas kopania studni, zaatakowali go słudzy Abimeleka. Pierwszą studnię nazwali Eskos – walka, drugą Stena - wrogość. Izaak wybudował w końcu trzecią studnię i pomnażał swoje bogactwo rosnąc w siłę. Wtedy Abimelek wystraszył się Izaaka i wysłał swe sługi, by się z nim pojednać, co dzięki szlachetności Izaaka bez problemu mu się udało. Kiedy Izaak zachorował i spodziewał się swojej śmierci, poprosił Ezawa aby upolował zwierzę i przyrządził z niego potrawę. Zamierzał jemu dać błogosławieństwo, które jednak podstępem zdobył Jakub przez udawane brata. Zmarł w wieku 180 lat. Pochowany został przez swoich synów. Ciekawostki[] Według Józefa Flawiusza żył 185 lat i został pochowany przez synów obok swojej żony w jaskini Machpela. Według tradycji islamskiej to Izmael, a nie Izaak miał zostać złożony w ofierze Bogu przez Abrahama. Źródła[] Wikipedia polskojęzyczna Izaak Abimelek (Księga Rodzaju) Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu (wydawnictwo Pallottinum)
ROZDZIAŁ 9 Abraham i Sara byli małżeństwem od wielu lat. Zostawili wygodny dom w Ur i zamieszkali w namiocie. Ale Sara na to nie narzekała, bo ufała Jehowie. Sara bardzo chciała zostać mamą, dlatego powiedziała Abrahamowi: ‛Gdyby mojej służącej Hagar urodziło się dziecko, to byłoby jak moje’. I rzeczywiście, jakiś czas później Hagar urodziła syna. Nazwano go Ismael. Wiele lat później, kiedy Abraham miał 99, a Sara 89 lat, odwiedziło ich trzech gości. Abraham zaprosił ich, żeby odpoczęli pod drzewem i coś zjedli. Wiesz, kim byli ci przybysze? Aniołami! Powiedzieli oni do Abrahama: ‛Za rok o tej porze ty i twoja żona będziecie mieli syna’. Sara usłyszała to z namiotu. Zaśmiała się do siebie i pomyślała: ‛Czy naprawdę mogę mieć dziecko, chociaż jestem taka stara?’. Tak jak obiecał anioł Jehowy, rok później Sara urodziła syna. Abraham dał mu na imię Izaak, co znaczy „śmiech”. Kiedy Izaak miał jakieś pięć lat, Sara zobaczyła, że Ismael mu dokucza i się z niego śmieje. Chciała chronić swojego synka, dlatego poszła do Abrahama i poprosiła, żeby kazał Hagar i Ismaelowi sobie pójść. Na początku Abraham nie chciał tego zrobić. Ale Jehowa powiedział mu: ‛Posłuchaj Sary. Zatroszczę się o Ismaela. Ale to przez Izaaka spełnię swoją obietnicę’. „Dzięki wierze Sara (...) otrzymała zdolność poczęcia potomstwa, bo Tego, który jej to obiecał, uznała za godnego zaufania” (Hebrajczyków 11:11)
Najkrócej, mój problem przedstawia się następująco: Gdyby jakiś współczesny ojciec usłyszał rozkaz z nieba, że ma własnego syna złożyć w ofierze Bogu, natychmiast wysłalibyśmy go do psychiatry. Tymczasem Abrahama, który gotów był zabić w ofierze swojego syna Izaaka, przedstawia Pismo Święte jako wzór wiary. Uczestniczyłem niedawno w dyskusji na ten temat. Dwa pytania, jakie sformułował mój niewierzący kolega, bardzo mnie zaniepokoiły: Czy w imię wiary wolno zawiesić jakąś normę moralną? Intuicyjnie czuję, że nie. Jednak - jeśli mam rację - to ofiary Abrahama nie tylko nie powinno się wychwalać, ale nawet nie dałoby się usprawiedliwić. Pytanie drugie: Czy Bóg ma prawo rozkazać ojcu zamordowanie własnego syna? Czy w ogóle ma prawo rozkazać komuś zabicie kogoś niewinnego? Zdaniem wspomnianego kolegi, pytanie to obala sam sens wiary w Bogu. Bo jeśli odpowiemy , to przypisujemy Bogu niesprawiedliwość, a przecież o Bogu należy z góry założyć, że jest sprawiedliwy. Z kolei odpowiedź oznacza, że Bóg musi się podporządkować jakimś prawom wyższym od siebie, a przecież o Bogu należy z góry założyć, że jest najwyższy. Zatem - wywodzi mój kolega - samo pojęcie Boga jest wewnętrznie sprzeczne. Zacznę od spostrzeżenia, że z pewnością wszyscy bez wyjątku wezwalibyśmy też pogotowie psychiatryczne, gdyby ktoś usiłował sobie wyłupić oko albo odrąbać rękę. Zarazem nikogo nie dziwi fakt, że słynna wypowiedź Pana Jezusa na ten temat (Mt 5,29n) wcale nie zwiększa ryzyka takich zachowań. Po prostu nikomu nie przychodzi do głowy, że wezwania Pana Jezusa do odcięcia sobie ręki i wyłupienia oka można by rozumieć materialnie. W ogóle dobrze jest nie podnosić problemów tam, gdzie ich nie ma. Oczywiście, zawsze może się zdarzyć, że jakiegoś problemu nie było, a w pewnym momencie się pojawia. Niemniej znamienny jest fakt, że w ciągu niespełna czterech tysięcy lat, jakie upłynęły od czasów Abrahama, nie odnotowano przypadku, ażeby jakiś ojciec poczuł się wezwany złożyć na jego wzór ofiarę z własnego syna. Żaden też z kościelnych komentatorów tego biblijnego wydarzenia nie zastanawiał się nad tym, że komuś z nas mogłoby się zdarzyć znaleźć się w sytuacji podobnej jak Abraham. Poprzez wieki zawsze rozumiało się samo przez się, że powołanie Abrahama i jego relacje z Bogiem są podobnie niepowtarzalne, jak powołanie Matki Najświętszej czy Apostoła Pawła. Dopiero w komentarzach pozakościelnych - począwszy od Kierkegaarda - pojawił się ten rodzaj dramatycznych niepokojów, tak jakby Abraham był zwyczajnym jedermanem i jakby podobna próba mogła stać się kiedyś problemem kogoś z nas. Skomentujmy jeszcze dylemat, którego obie alternatywy prowadzą jakby do negacji Boga. Jest to jeden z tych dylematów, w których jest więcej podstępu niż logiki. Jeżeli np. na pytanie: Czy ty wreszcie przestaniesz kraść?, wolno mi odpowiedzieć jedynie "tak" albo "nie", bez trudu można mi "udowodnić", że jestem złodziejem. Podobnie bolszewiccy agitatorzy "udowadniali" sprzeczność samego pojęcia Bożej wszechmocy. Pytali: Czy Bóg mógłby stworzyć taki kamień, którego nie mógłby podnieść? - i wydawało im się, że każda z alternatyw wyklucza Bożą wszechmoc. Ale co jest warta logika, która usiłuje budować na fałszywym fundamencie? Przecież to po prostu śmieszne wyobrażać sobie Boga, który zajmuje się podnoszeniem kamieni. Analogicznie, czy w ogóle wolno wyobrażać sobie Boga, który podlega albo nie podlega prawu moralnemu? Przecież prawo moralne w Nim ma swoje źródło i jeżeli my nie zawsze prawidłowo potrafimy odróżnić dobro od zła, to bierze się to z naszego grzechu, czyli z naszego oddalenia od Boga. Nasze zabawy w wydawanie sądów moralnych na temat Pana Boga świadczą o kompletnym rozmijaniu się naszych pojęć o Nim z tym, kim On jest naprawdę. Przecież nie wolno wyobrażać sobie, że jesteśmy jakimiś nadbogami, mającymi moc wzywać Pana Boga przed swoje trybunały i rozstrzygać, jakie warunki musi On spełnić, żebyśmy Go raczyli uznawać. Nie będę ukrywał, że nie umiem sobie wyobrazić tego, żeby Bóg nakazywał komukolwiek zabicie niewinnego człowieka. Ale to nie dlatego, żeby Bóg wspólnie z nami podlegał przykazaniu "Nie zabijaj" (przecież to jest Jego przykazanie!), lecz dlatego, że On jest samym życiem i źródłem wszelkiego życia stworzonego. On nawet jeżeli dopuszcza śmierć jako nieuchronną konsekwencję oddzielenia się od Niego (podobnie jak żarówka przestaje świecić już w pół sekundy po odłączeniu od prądu), to przecież zarazem uzdalnia nas do tego, żebyśmy nasze podleganie śmierci starali się przemienić w oczekiwanie życia ostatecznego i wiecznego. Tutaj ktoś może postawić pytanie: Czy jednak Bóg nie kazał Abrahamowi złożyć syna w ofierze, a więc go zabić? Na to odpowiedziałbym, parafrazując świętego Augustyna: non est homicidium, sed mysterium, "chodziło tam nie o zabójstwo, ale o tajemnicę". Mówiąc inaczej: Przede wszystkim spróbujmy zobaczyć radykalną niepowtarzalność Bożego wezwania, jakie przyszło Abrahamowi realizować. Bo to nie było jedno z wielu wezwań, z jakimi Bóg przychodzi do ludzi. Powołanie Abrahama było zupełnie wyjątkowe i być może dopiero w życiu wiecznym dowiemy się tego, co naprawdę stało się wówczas na górze Moria. Na czym polegała ta niepowtarzalność drogi Abrahama? Czy rzeczywiście jego osoba nie ma analogii w całej historii zbawienia? Otóż Pan Bóg, rzecz jasna, wielu swoich przyjaciół uczył postawy całkowitego zawierzenia i jej od nich oczekiwał. Ale jednego jedynego Abrahama uczynił założycielem swojego ludu i tylko od niego zażądał, żeby w tym powołaniu był on obrazem Chrystusa. Z tego właśnie powodu Bóg oczekiwał od Abrahama, że w postawie zawierzenia - i to wbrew wszelkim miarom zdrowego rozsądku - będzie trwał przez całe lata. Nie domyślimy się tego, jak wielką łaską Abraham musiał zostać obdarzony, ażeby przez długie lata z wiarą nieść wciąż ponawianą przez Boga obietnicę, że będzie ojcem ludu liczniejszego niż gwiazdy na niebie - a wciąż był tylko bezdzietnym i coraz bardziej sędziwym starcem. Przypomnijmy, co o tej wierze Abrahama pisał Apostoł Paweł: "On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić to, co obiecał" (Rz 4,18-21). Fakt faktem, że narodziny Izaaka stanowiły poniekąd empiryczne poświadczenie, że Bóg ma zwyczaj wywiązywać się ze swoich obietnic, nawet jeśli wszystkie okoliczności zdają się wskazywać na to, że to jest niemożliwe. Ten moment musimy zauważyć szczególnie, jeśli naprawdę zależy nam na odsłonięciu rąbka tajemnicy, czym było Boże żądanie, żeby Abraham złożył ofiarę z jedynego syna. Tuż przedtem bowiem Bóg dał Abrahamowi nową obietnicę: już nie tylko przyrzekał mu potomstwo liczne jak gwiazdy na niebie, ale uściślił, że "tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo" (Rdz 21,12). Wystarczy zauważyć to uściślenie Bożej obietnicy, żeby straciły sens różne współczesne dramatyzowania, jakie są snute na marginesie ofiary na górze Moria. O ileż głębiej wczytał się w sens tamtej ofiary autor Listu do Hebrajczyków, który napisał: "Przez wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: . Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go, jako podobieństwo [ śmierci i zmartwychwstania Chrystusa] " (Hbr 11,17-19). Krótko mówiąc, kto interpretując opis ofiary Abrahama, pomija w nim wymiar Bożej tajemnicy, bezwiednie przeinacza sens całego wydarzenia. Trzeba jednak wiedzieć, że tajemnica ofiary Abrahama zawiera jeszcze parę dalszych momentów, które przeoczyli zarówno Soren Kierkegaard, jak Gustaw Herling-Grudziński - żeby wspomnieć tylko najbardziej u nas znanych pozakościelnych jej komentatorów. Zauważmy zatem, że dokładnie na miejscu ofiary Abrahama, na górze Moria, miała w przyszłości stanąć świątynia jerozolimska. Czytamy o tym w Drugiej Księdze Kronik (3,1). Jeśli pamiętać, że ta niegdyś jedyna w świecie świątynia Boga prawdziwego była obrazem i zapowiedzią Chrystusowego Kościoła, góra Moria spontanicznie przywodzi na myśl górę Kalwarii. Tym jednak różnią się te dwie ofiary na tych dwóch górach, że na górze Kalwarii Ojciec Przedwieczny "nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał" (Rz 8,32), natomiast Izaak zszedł z góry Moria zdrowy i cały. Wiele wskazuje na to, że właśnie na dzień ofiary Izaaka wskazywał Pan Jezus, kiedy w sporze z faryzeuszami wypowiedział tajemnicze słowa: "Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał go i ucieszył się" (J 8,56). Na to, że słowa te odnoszą się właśnie do góry Moria, wskazuje zaznaczona w Rdz 22,14 ludowa etymologia, wedle której wyraz "Moria" znaczy: "miejsce, gdzie Pan się ukazuje". Jeszcze jeden moment jest solidarnie nie zauważany przez prawie wszystkich pozakościelnych komentatorów ofiary Abrahama. Mianowicie zarówno żydowska, jak chrześcijańska tradycja zgodnie podkreślają, że Izaak - kiedy zorientował się, że to on ma zostać złożony w ofierze - z radością się na to zgodził. Czy sędziwy Abraham "byłby w stanie związać trzydziestosiedmioletniego [ według innej tradycji: dwudziestopięcioletniego] mężczyznę wbrew jego woli?" ( - pyta retorycznie jeden ze starożytnych rabinów w midraszu Bereszit Rabbah. "Tak, to ja jestem owcą! - słowa te wkłada w usta Izaaka mniej więcej współczesny wspomnianemu rabinowi biskup Amfiloch z Ikonium - Dlaczego nie wyjawiłeś, że to ja mam być zabity? Czemu mnie oszukiwałeś, jak gdybym nie był chętny ofiarować się Bogu? Oczywiście, jestem gotów i błagam cię o to, cieszę się i raduję z tego" ( "Jeden cieszył się z tego - to cytat z midraszu Pesiqta Rabbati - że złoży ofiarę, drugi cieszył się, że zostanie złożony na ofiarę. Abraham cieszył się, że zwiąże syna w ofierze, Izaak cieszył się, że zostanie związany na ofiarę. Abraham cieszył się, że zabije w ofierze. Izaak cieszył się, że zostanie zabity w ofierze" ( "Co powinno bardziej wzbudzić nasz podziw i porwać w zachwycie? - z kolei entuzjazmuje się święty Jan Złotousty, jednoznacznie podpowiadając nam, żebyśmy w Izaaku zauważyli obraz Chrystusa - Odwaga Patriarchy, czy posłuszeństwo jego syna? Nie szarpie się i nie wyrywa, nie skarży się, lecz oddaje się posłuszny swemu ojcu. Cichy baranek złożony na ołtarzu, oczekuje w pokornym zawierzeniu ciosu z ręki ojca" (237). Jak zatem widzimy, do autentycznego zrozumienia trudnych opowieści starotestamentalnych niezbędne jest staranne przypatrzenie się im zarówno w ich kontekście bezpośrednim, jak w kontekście całej tradycji biblijnej, ale również w świetle tradycji późniejszych, zwłaszcza jeszcze starożytnych. Jeśli się tego zaniedba, to nawet tak wnikliwi myśliciele jak Kierkegaard czy Herling-Grudziński mogą się gruntownie rozminąć z autentycznym sensem tych opowieści. opr. aw/aw
Wiara biblijna, którą Bóg przyszedł wzbudzić w sercu człowieka, różni się zasadniczo od religii naturalnej. W religii naturalnej bowiem człowiek stawia siebie w centrum. Szuka Boga ze względu na własne plany, ich realizację. W wierze natomiast nie tylko człowiek szuka Boga, ale bardziej jeszcze Bóg szuka człowieka. W tym szukaniu Bóg znalazł kogoś, kto się świetnie spisał, otworzył się na Boże plany. To był Abraham. Jego dzieje Bóg ocalił od kurzu zapomnienia, by stały się dla nas modelem wiary (zob. Rdz 12 n). Dlatego też Abraham jest ojcem wiary w judaizmie i w chrześcijaństwie. Ojcem, to znaczy postacią wzorcową, w której odbija się również moje życie. Semici widzieli swój klan w figurze swego ojca Izraela. Zobacz, czy znajdziesz w swoim życiu punkty styczne z Abrahamem, z jego wiarą. Bóg przychodzi do Abrahama w późnej starości, przy końcu życia, kiedy stwierdził on, że stoi w obliczu bliskiej śmierci. W jego wierzeniach życie kończyło się wraz ze śmiercią. Potem było już tylko istnienie w Szeolu, nędzna wegetacja cienia, równa dla wszystkich: dobrych i złych. Tam, do tego ustawicznego półsnu, letargu nikt się nie śpieszył. Ponadto Abraham nie miał potomka. Pod tym względem życie go skrzywdziło. Nie otrzymał od życia tego, czego bardzo pragnął. Księga Rodzaju ukazuje Abrahama sfrustrowanego, który widzi, że jego życie nie jest wypełnione żadną treścią. Nie umiał jej znaleźć. Odchodzi z życia rozgoryczony, z osadem głębokiego egzystencjalnego smutku. W tej sytuacji Abraham jest dla nas figurą biblijną człowieka, który - oderwany od Boga - uczynił swoje życie pustym, bez głębszej racji bytu. Jest zagubiony, nie widzi perspektyw i sensu swojego życia. W tej sytuacji przychodzi do niego Bóg z inicjatywą słowa. Treścią tego słowa jest obietnica, że to, czego nikt nie mógł mu dać, czego też sam nie mógł osiągnąć, da mu Bóg. "Wiem, że pragniesz syna i stałego punktu oparcia na ziemi [Abraham był nomadą], która będzie twoją na stałe". To była dla Abrahama ewangelia, czyli dobra nowina... Ale jest warunek: "Musisz pójść za Mną do ziemi, którą ci wskażę". Zostawić wszystkie swoje zabezpieczenia: łączność z rodziną, klanem, szczepem i pójść w nieznane, sam. Ja cię będę prowadził. To był moment, w którym Abraham otrzymał obietnicę i w nią uwierzył (zob. Rz 4): On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał (Rz 4, 18-21). W obliczu takiej obietnicy Abraham nie patrzy na swoje możliwości. Nie patrzy na to, czego po ludzku nie potrafi, do czego nie jest zdolny. Spojrzał na Tego, który mu obiecał. Jeśli obiecuje, to ma moc spełnienia obietnicy. Postawił na Boga, oparł się o Niego, przekroczył samego siebie, wyszedł z siebie i zawierzył Bogu: "Wiem, że Twoje słowo jest większe ode mnie, spełnię warunek: zostawiam wszystko i wychodzę". Wiara Abrahama na skutek tego, że uwierzył w słowo Boga, zmieniła jego życie w drogę. Coś się w jego życiu zmieniło, przestał dreptać w miejscu. Życie przestało iść donikąd. Nabrało sensu. Stało się życiem, w którym się zmienia horyzont. Ale na tej drodze wiara Abrahama jest poddana próbom. Abraham uczy się wiary. Oto najpierw Bóg po przekazaniu Abrahamowi obietnicy przez długie lata milczy. Abraham nie ma żadnych spotkań z Bogiem, które by go ożywiły. Musi wtedy iść mocą tego, co przeżył kiedyś. Mijają lata. Bóg nie wywiązuje się z obietnicy. A gdy Bóg się odzywa, Abraham żali się, że mija czas, a nic dotąd się nie stało. Wreszcie Bóg zapowiada syna, zawierając z Abrahamem przymierze na znak, że tak się stanie (zob. Rdz 15). Abraham według ówczesnego rytu robi ścieżkę między przepołowionymi zwierzętami, a wieczorem o zmroku Bóg w postaci kuli ognistej przetoczył się przez połówki zwierząt i spalił je. Abraham już nie musiał dopełniać tej ceremonii. Bóg powiedział, że przymierze jest oparte o Jego, a nie Abrahama, wierność. Bóg się zobowiązał i wypełni, niezależnie od wierności Abrahama. Zatem były to bezwarunkowe Boże obietnice, które w przyszłości będą dla Izraela umocnieniem w czasie wygnania. Obietnica trwa, gdyż Bóg się zobowiązał bez względu na to, czy potomstwo Abrahama będzie wierne, czy też nie. Abraham, mimo iż ma chwile umocnienia, chce jakby pomóc Bogu. Za namową i zgodą Sary ma syna z niewolnicą Hagar. Ale wtedy jego życie staje się bardziej zagmatwane, pełne udręki. W końcu Bóg spełnia obietnicę, Sara rodzi Izaaka. Gdyby ktoś spytał Abrahama skąd wie, że Bóg istnieje, patriarcha nie pokazałby mu piękna i celowości przyrody, lecz zawołał syna Izaaka: "To jest mój dowód na to, że Bóg istnieje. On mi go obiecał i dał". Bóg także nam dał obietnicę, że w nas narodzi się nowy człowiek, mający nowe obyczaje, żyjący nową etyką, zdolny do miłości w duchu krzyża. Chrześcijanin żyje tym nowym życiem. Jest nim szczęśliwy sam i innych uszczęśliwia tym, co po ludzku jest niemożliwe. A jeśli uwierzę, to przyjdzie moment, że Bóg swoją mocą da mi to nowe życie. Ta miłość będzie ci dawała zdolność wchodzenia w krzyż, a krzyż to coś twardego. Gdy wejdziesz w krzyż, a miłość się nie rozwieje, lecz cię podtrzyma, to wiedz, że w tobie jest prawdziwe życie. Krzyż jest dla chrześcijanina największą i najwspanialszą weryfikacją. Dopiero w jego świetle widać kim jestem - człowiekiem według ciała czy według Ducha. Wiara Abrahama jest coraz bardziej oczyszczana. Przychodzi moment ofiary z Izaaka. Abraham zapatrzył się w syna. Zaczyna go sobie przywłaszczać, co mu przysłania dalsze horyzonty obietnicy. Dlatego Bóg go oczyszcza żądając, by sam, własną ręką, złożył Izaaka w ofierze. Abraham, choć z rozdartym sercem, jest Bogu posłuszny. Nauczył się jednej rzeczy: że Bogu trzeba być posłusznym. Kiedy człowiek opiera się na Jego słowie, nigdy nie przegrywa. Sprawdza się zasada, że Bóg przewidzi i pogodzi paradoksy. Na górze Moria, gdy Izaak pytał ojca, gdzie jest ofiara, Abraham odpowiada: "Bóg przewidzi". Tego nauczyła go dotychczasowa szkoła wiary. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych i dlatego odzyskał go, jako podobieństwo [śmierci i zmartwychwstania Chrystusa] (Hbr 11, 19). Abraham na serio zamierza zabić Izaaka, lecz Bóg go powstrzymuje: "Teraz już wiem, że jestem u ciebie na pierwszym miejscu". I otrzymuje Izaaka w nowym wymiarze, ma wizję Jezusa Chrystusa i Jego dzieła. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał [go] i ucieszył się (J 8, 56). Co to jest dzień Jezusa? To Jego śmierć. To, że szedł na krzyż i zgodził się umrzeć, bo On jeden - w przeciwieństwie do nas - wiedział, że w miłości aż do śmierci znajdzie prawdziwe życie - Ojca. I rzeczywiście to się sprawdziło w Jego zmartwychwstaniu. Bóg dał Mu nowe życie. Jezus nie został unicestwiony w swojej śmierci. Wrócił w nowym wymiarze życia, aby móc nam je dawać. Wejście w śmierć i skonstatowanie, że tam czeka na mnie Bóg z nowym życiem, oraz doświadczenie tego nowego życia - to jest dzień Jezusa, istota godziny Jezusa, sens dnia Jezusa. Tej tajemnicy śmierci, z której się rodzi życie, Abraham doświadczył na sobie. Dlatego widział dzień Jezusa w figurze - w tych dwóch wydarzeniach: 1. Otrzymał Izaaka z niepłodnej Sary w jej starczym wieku dzięki Duchowi Świętemu (Sara stała się obrazem Nowej Ewy - Maryi). 2. Na górze Moria, gdy miał zabić Izaaka, odzyskał go w nowym wymiarze jako obraz Jezusa Chrystusa - Nowego Adama. W tych dwóch faktach Abraham ujrzał Misterium Jezusa Chrystusa, dlatego się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu (zob. Rz 4, 3). Tą postawą oddał Mu najwyższą chwałę. Czym Abraham był dla Starego Testamentu, tym dla Nowego - według Ewangelii św. Mateusza - jest Maryja. W niej widać tę samą tajemnicę. Maryja zaczyna swoją historię zbawienia od przyjścia posła niebieskiego z Dobrą Nowiną: "Bogu się spodobało, żeby z ciebie zrodziło się Dzieciątko - Jezus Chrystus". I Maryja ma te same problemy, co Abraham i Sara. Jakże się stanie to, co po ludzku niemożliwe? Wtedy otrzymuje odpowiedź: "To nowe życie będzie Bożym dziełem". Maryja powinna być dla nas przykładem na poreko-lekcyjne dni. Może jesteśmy w tym samym miejscu, co Abraham, gdy otrzymał obietnicę? To było w chrzcie, a potem gdzieś się zapodziało; o czym zapomnieliśmy, że to Boża obietnica. Dziś można zacząć od początku. Bóg daje tę szansę. On ma plan, że i w tobie narodzi się i będzie żył Jezus Chrystus. Bóg potrzebuje nas, żeby żyć w dwudziestym wieku i zbawiać świat. Trzeba Mu w sobie zrobić miejsce. Pytasz, jak to będzie możliwe? Bóg odpowiada: "To nie będzie twoje dzieło, to Ja, Bóg, uczynię w tobie Moją mocą. Duch Święty osłoni cię i co się z ciebie narodzi, będzie Synem Bożym". Bóg czeka na odpowiedź. Oby padła, jak u Abrahama i Maryi. To będzie początkiem tego, co się nazywa wiarą chrześcijańską. Bóg po to stworzył chrześcijaństwo, żebyśmy byli tym trzecim członem, w którym Bóg chce się objawić światu. Zrobił to przez Chrystusa. Jako zmartwychwstały jest w niebie, a na ziemi - jako Mistyczne Ciało-Kościół. W nim ma jaśnieć Jego twarz, Jego moc, Jego miłość - ta, której nie ma na ziemi, a na którą ludzie tak czekają. I dziś daje nam obietnicę, ale do tego potrzeba nam wiary Abrahama. Ona musi się rozwijać, dojrzewać, by nas zaprowadzić do owocu obietnicy - życia w nas Jezusa, który zaczyna w nas kochać w wymiarze krzyża. Bóg, który daje mi tę obietnicę, ma moc ją we mnie wypełnić. Kto się jednak nie posuwa na drodze świętości, staje się coraz gorszym. Objawia się to zaskorupieniem w grzechach. Św. Paweł przed nawróceniem chciał zbudować swoją świętość w oparciu o własny wysiłek. Był nienagannym faryzeuszem. Sumienie mu nic nie wyrzucało (zob. Flp 3, 5-6). Przekonał się jednak, że cała doskonałość płynąca z Prawa tak go zaślepiła, że gdy prawdziwy Bóg przyszedł na ziemię i założył Kościół, to Paweł stał się jego prześladowcą. Zaczął w imię Boga walczyć z Bogiem. Po ingerencji Chrystusa zmartwychwstałego pod Damaszkiem zaczyna powoli rozumieć, do czego doprowadziła go duchowość teologii Prawa. Teraz wie, że usprawiedliwienie otrzymał od Chrystusa zmartwychwstałego zupełnie darmo. W oparciu o to doświadczenie Paweł będzie głosił drogę wolności od Prawa. Dopiero wiara w miłość Zmartwychwstałego leczy z grzechu. Człowiek o własnych siłach nie może wyjść z sytuacji nie-zbawienia. Będzie dopasowywał Prawo do własnych możliwości, ale wykluczy jego istotę - miłość i miłosierdzie. Realizując we własnym mniemaniu całe Prawo, jest dumny z siebie i taki staje wobec Boga. Staje się w swym sercu pyszny, a wobec ludzi niemiłosierny. Zaczyna wszystkich bezwzględnie sądzić i gardzić nimi. A grzech sądzenia jest, niestety, jednym z bardzo poważnych grzechów. Przez ten grzech staję się faryzeuszem. Jeśli uważam się za lepszego od kogokolwiek sądząc innych, oddalam się o kilometry od Boga. Bardziej niż prostytutka, która zna swój grzech i niemoc. Dlatego ona pierwsza wejdzie do Królestwa Niebieskiego. Ona żyje w prawdzie, a my w zakłamaniu. Do czego więc może doprowadzić etyka nieoparta o wiarę i uczynki nie z wiary wypływające? Tylko do samouwielbienia. Tą metodą nie dojdzie się do przyjęcia miłości w wymiarze krzyża. Trzeba się przestawić na wiarę Abrahama, oprzeć się o obietnice Boże, a Pan będzie wierny!
Kapitola 18 Abraham anděly za hostě měl. 10 Sáře syn zaslíben. 17 Zkažení Sodomy předpovědíno. 1 Ukázal se pak jemu Hospodin v rovině Mamre; a on seděl u dveří stanu, když veliké horko na den bylo. 2 A když pozdvihl očí svých, viděl, a aj, tři muži stáli naproti němu. Kteréžto jakž uzřel, běžel jim vstříc ode dveří stanu, a sklonil se až k zemi. 3 A řekl: Pane můj, jestliže jsem nyní nalezl milost před očima tvýma, prosím, nepomíjej služebníka svého. 4 Přineseno bude trochu vody, a umyjete nohy své, a odpočinete pod stromem. 5 Zatím přinesu kus chleba, a posilníte srdce svého; potom půjdete, poněvadž mimo služebníka svého jdete. I řekli: Tak učiň, jakž jsi mluvil. 6 Tedy pospíšil Abraham do stanu k Sáře, a řekl: Spěšně tři míry mouky bělné zadělej, a napec podpopelných chlebů. 7 Abraham pak běžel k stádu; a vzav tele mladé a dobré, dal služebníku, kterýžto pospíšil připraviti je. 8 Potom vzav másla a mléka, i tele, kteréž připravil, položil před ně; sám pak stál při nich pod stromem, i jedli. 9 Řekli pak jemu: Kde jest Sára manželka tvá? Kterýžto odpověděl: Teď v stanu. 10 A řekl: Jistotně se navrátím k tobě vedlé času života, a aj, syna míti bude Sára manželka tvá. Ale Sára poslouchala u dveří stanu, kteréž byly za ním. 11 Abraham pak i Sára byli staří a sešlého věku, a přestal byl Sáře běh ženský. 12 I smála se Sára sama v sobě, řkuci: Teprv když jsem se sstarala, v rozkoše se vydám? A ještě i pán můj se sstaral. 13 Tedy řekl Hospodin Abrahamovi: Proč jest se smála Sára, řkuci: Zdaliž opravdu ještě roditi budu, a já se sstarala? 14 Zdaliž co skrytého bude před Hospodinem? K času určitému navrátím se k tobě vedlé času života, a Sára bude míti syna. 15 Zapřela pak Sára a řekla: Nesmála jsem se; nebo se bála. I řekl Hospodin: Neníť tak, ale smála jsi se. 16 Tedy vstavše odtud muži ti, obrátili se k Sodomě; Abraham pak šel s nimi, aby je provodil. 17 A řekl Hospodin: Zdali já zatajím před Abrahamem, což dělati budu? 18 Poněvadž Abraham jistotně bude v národ veliký a silný, a požehnáni budou v něm všickni národové země. 19 Nebo znám jej; protož přikáže synům svým a domu svému po sobě, aby ostříhali cesty Hospodinovy, a činili spravedlnost a soud, aťby naplnil Hospodin Abrahamovi, což mu zaslíbil. 20 I řekl Hospodin: Proto že rozmnožen jest křik Sodomských a Gomorských, a hřích jejich že obtížen jest náramně: 21 Sstoupím již a pohledím, jestliže podle křiku jejich, kterýž přišel ke mně, činili, důjde na ně setření; a pakli toho není, zvím. 22 A obrátivše se odtud muži, šli do Sodomy; Abraham pak ještě stál před Hospodinem. 23 V tom přistoupiv Abraham, řekl: Zdali také zahladíš spravedlivého s bezbožným? 24 Bude-li padesáte spravedlivých v tom městě, zdali předce zahubíš, a neodpustíš místu pro padesáte spravedlivých, kteříž jsou v něm? 25 Odstup to od tebe, abys takovou věc učiniti měl, abys usmrtil spravedlivého s bezbožným; takť by byl spravedlivý jako bezbožný. Odstup to od tebe; zdaliž soudce vší země neučiní soudu? 26 I řekl Hospodin: Jestliže naleznu v Sodomě, v městě tom, padesáte spravedlivých, odpustím všemu tomu místu pro ně. 27 A odpovídaje Abraham, řekl: Aj, nyní chtěl bych mluviti ku Pánu svému, ačkoli jsem prach a popel. 28 Co pak, nedostane-li se ku padesáti spravedlivým pěti, zdali zkazíš pro těch pět všecko město? I řekl: Nezahladím, jestliže najdu tam čtyřidceti pět. 29 Opět mluvil Abraham a řekl: Snad nalezeno bude tam čtyřidceti? A odpověděl: Neučiním pro těch čtyřidceti. 30 I řekl Abraham: Prosím, nechť se nehněvá Pán můj, že mluviti budu: Snad se jich nalezne tam třidceti? Odpověděl: Neučiním, jestliže naleznu tam třidceti. 31 A opět řekl: Aj, nyní počal jsem mluviti ku Pánu svému: Snad se nalezne tam dvadceti? Odpověděl: Nezahladím i pro těch dvadceti. 32 Řekl ještě: Prosím, ať se nehněvá Pán můj, jestliže jednou ještě mluviti budu: Snad se jich najde tam deset? Odpověděl: Nezahladím i pro těch deset. 33 I odšel Hospodin, když dokonal řeč k Abrahamovi; Abraham pak navrátil se k místu svému.
biblijny syn abrahama i sary